Copywriterka, która niezwykle zwyczajnie zamienia w zwyczajnie niezwykłe

Dawno, dawno temu, za górami i lasami, a dokładniej nad morzem zaczęła się moja literkowa historia.

Uwierzysz, że to już ponad 20 lat temu?

Pytana, od kiedy piszę, to właśnie odpowiadam – od ponad 20 lat. No tak, ale od ilu robisz to „na poważnie”… no od 20. Bo pisać każdy z nas umie. I kropka.

Bunt przeciw wyjątkowości

Z jakiegoś powodu pisanie urosło do rangi umiejętności wymagającej talentu. I oczywiście weny. Bez niej to w ogóle nie ma co do pisania siadać. Bo żeby stworzyć tekst, we właściwym układzie musi się znaleźć księżyc Saturna, ucho Twojego ulubionego kubka i humor skrajnie lewego palca prawej dłoni. Nie no, serio?

Piszę od zawsze i na zawsze. Uczyła mnie tego moja babcia, uczyli rodzice, uczyły panie przedszkolanki i kolejne polonistki. I nigdy to nic specjalnego nie było. Dla mnie język polski, pisanie i mówienie były jak oddychanie, bo dawały możliwość wyrażania siebie. Nawet jeśli nie do końca jeszcze wiedziałam, co ja tak właściwie chcę wyrazić.

Ani się obejrzałam i w językowe zawiłości wpadłam po uszy. Ortografię lubiłam przebardzo! Do tego stopnia, że prawdopodobnie jako jedyna osoba w dziejach ludzkości cieszyłam się na dyktando. Ale każdy z nas ma jakieś swoje dziwactwa, prawda? Gramatykę, składnię i interpunkcję traktowałam jak ciekawe ciekawostki. Do tej pory pojęcia nie mam, po co miała mi być umiejętność określania średniówki w zdaniu, ale takie kwestie przemilczmy. Bo generalnie było fajnie! Dobre oceny mówiły, że jestem dobra, konkursowe dyplomy mówiły, że jestem dobra, a ja czułam, że cała moja wyjątkowość polega na tym, że jako jedna z nielicznych obywatelek i obywateli Polski postanowiłam rzeczywiście mówić po polsku.

Ludzie, osoby i prawo do odmienności

Prawdziwy przełom w moim pisaniu nastąpił, kiedy zaczęłam się go uczyć sama.

Tak, po takim wstępie też bym się spodziewała metod, technik i tytułów polecanych książek, ale rzeczywistość była o wiele prostsza.

Na studia przeprowadziłam się do Trójmiasta i mając z tyłu głowy wizję dużego miasta pełnego możliwości zaczęłam z tych możliwości korzystać. Nie było takich darmowych warsztatów, szkoleń, spotkań, czy networkingów, na które bym nie chodziła. Dzień w dzień poznawałam mnóstwo ludzi, a co za tym idzie mnóstwo punktów widzenia, mnóstwo sposobów mówienia, pisania i… mnóstwo błędów!

Uśmiecham się teraz do tej zacietrzewionej strażniczki poprawności językowej, która na literówki reagowała niemal euforią. Błąd? NIE-WY-BA-CZAL-NE.

Już wtedy zaczęła jednak we mnie kiełkować językowa empatia i poczucie, że fajnymi rzeczami mogę się ze światem podzielić. Coraz więcej uczyłam się o sprzedaży, o technikach perswazji, o psychologii i neuromarketingu. Choć „fajnymi rzeczami” nadal były na tamten moment niezawodne sposoby na unikanie błędów.

No cóż.

Kariera na kolanie

Ile ja tekstów napisałam w trolejbusach, autobusach i tramwajach, to sama jestem pod wrażeniem. Nie chodzi mi tu jednak o wspominanie starych czasów i nieergonomicznych stanowisk pracy, a o oddanie kilku linijek mojemu uporowi.

Za mikrostawki, w mikroterminach, ale z makrowiarą, że coś z tego będzie. Pisałam. I pisałam, i pisałam, i pisałam. Nie potrafię wskazać, kiedy zaczęło mi lepiej iść, kiedy zaczęłam więcej zarabiać. Bo nie to było celem.

Chciałam dzielić się z ludźmi swoimi tekstami. Chciałam, żeby świat pełen był tekstów o czymś i dla kogoś. Chciałam, żeby moi klienci jak najwięcej z naszej współpracy zyskiwali. I w wyniku tego wszystkiego chciałam zarabiać pieniądze. Utopijne, naiwne, urocze, słodkie… I prowadzące do kolejnych coraz większych projektów oraz coraz lepszych współprac.

Pani inż. copywriter

Kończąc studia na kierunku Towaroznawstwo, specjalizacja Menedżer Produktu na Akademii Morskiej w Gdyni miałam już 4 lata doświadczenia jako copywriterka i grono stałych klientów. Z drugiej strony miałam też certyfikat kontrolera jakości systemów ISO i ocenę 6 na dyplomie.

Całe szkolne życie dążyłam do najlepszości. I teraz chyba ją osiągnęłam, no nie? Chociaż w sumie co mi teraz po tym 6? Ile zarobię wchodząc na rynek pracy? Jak się mogę rozwijać? Ile są warte umiejętności rysowania cyklopentanoperhydrofenentrenu i recytowania nazw białek egzogennych?

Odpowiedzi już znasz, bo piszę to jako pani inż. copywriter. Jako osoba, która nauczyła się, że teksty są po to, by ludzi łączyć, a nie dzielić ich błędami. Jako kobieta, która głęboko wierzy w moc słów i wielokrotnie jej doświadczyła. Jako człowiek, który każdego dnia dzieli się ze światem fajnymi rzeczami i zdecydowanie nie są to już sposoby na unikanie błędów.

Bo błędy są częścią pisania, tak samo jak kichanie jest częścią oddychania.

Ciąg dalszy następuje 🍊

Scroll to Top